HISTORYCZNO-ETNOGRAFICZNE
w ANDRYCHOWIE
Aleksandra Grabowska
Magdalena Potempa
Muzeum Historyczno- Etnograficzne w Andrychowie, to nie tylko kilka cegieł, to miliony wspomnień zaklętych w przedmiotach, które Panu mgr Edwardowi Wincentemu Szlagonowi udało się zebrać i zgromadzić, budując prawdziwy pomnik życia i pracy mieszkańców Andrychowa sprzed wielu lat. Każdy z antyków urzeka swoim pięknem oraz każdy z nich ma do opowiedzenia swoją historię.
"Ratujmy, co się jeszcze da"- te oto słowa są mottem stworzonego przez Pana Szlagora muzeum. Powstało ono w 2001 roku, w dużej mierze z pamiątek rodzinnych oraz z eksponatów, które pozyskał od życzliwych mu ludzi z całego świata. Położone u podnóży Pańskiej Góry zaprasza do odwiedzin i zwiedzania. Sam założyciel jest niezwykle światowym i twórczym człowiekiem. Nowy Jork, Tel Awiw, czy Jerozolima - wszędzie tam był i z każdego z tych miejsc przywiózł eksponaty do swojej kolekcji, na którą składają się trzy wystawy.
Przy ulicy Podgórskiej jest Nasze muzeum.
Pierwsza wystawa, "Życie i praca mieszkańców Podbeskidzia na przełomie XIX i XX wieku", ukazuje przedmioty codziennego użytku takie jak: komody, szafy, łóżka, biurka. Szczególną uwagę zwraca piękny fortepian, który pomimo upływu lat wciąż wydaje cudowne dźwięki. Na ścianach pomieszczeń widnieją herby największych rodów z Andrychowa, których potomkowie mieszkają obecnie w Szwecji, jednak jak twierdzi Pan Szlagor, nie zamierzają powrócić do Andrychowa, aby poznać swe korzenie i odzyskać to, co niegdyś było ich własnością.
Widząc te wszystkie fotografie i przedmioty możemy odtworzyć w wyobraźni sceny z życia mieszkańców ceglanego budynku.
Koszty utrzymania oraz konserwacji antyków ponosi sam twórca muzeum, a wejście do niego jest bezpłatne. Widać w tym wielką pasję i poświęcenie ze strony właściciela. A wszystko to, ponieważ: Coraz częściej ogarnia nas nostalgia za pięknem tego co minęło. Za krajobrazem dawnej Polski, za zapachem swojskiego chleba, pięknymi- stylowymi chatami, prawdziwą wsią. Ale niestety postęp cywilizacyjny nie znosi pustki. Nowe wzory, nowi bohaterowie, nowa subkultura, wszystko to powoduje, że zatracamy to- co stanowi nasze korzenie.
Gospodarz cieszy się, opowiadając o uczniach, którzy przychodząc przeglądają notatki związane z działalnością rodzin Okrzosów i Kusiów. Oznacza to, że młodzież nie jest obojętna oraz pozostaje w niej chociaż odrobina ochoty na poznawanie dziedzictwa kulturalnego swojego regionu. Świadczy o tym także ilość wycieczek, które odwiedzają to miejsce.
Najbardziej dziwią kraty w oknach domu.
Pan Szlagor był zmuszony je wstawić z obawy przed złodziejami, którzy gotowi są skraść to, co dla innych ma wielka wartość, a dla nich może okazać się towarem do sprzedaży na złomowisku.
Narzędzia rolnicze z charakterem.
Druga wystawa poświęcona narzędziom rolniczym pochodzącym z początku lat 30 XX wieku. Znajdują się w kolejnym budynku, czyli stodole, która dodaje klimatu tym pamiątkom związanym przecież z praca na roli. Możemy się tu bliżej przyjrzeć między innym: drewnianemu chomąto wraz z pełną uprzężą, cepom, drewnianym bronom, sąsiekom oraz wielu innym przedmiotom dzisiaj zapomnianym, a kiedyś niezbędnym w codziennym pracy na roli.
Na szczególną uwagę zasługuje paszczęka, o którą niegdyś spór toczyli mieszkańcy Rzyk i Zagórnika, posądzając się wzajemnie o jej domniemaną kradzież.
Wzrok zwiedzającego przykuwa również specjalnie sprowadzony z Francji, czerwony kamień wulkaniczny, który był najważniejszą częścią młyna. Sprowadzono go, ponieważ był twardszy i bardziej wytrzymały. Do dnia dzisiejszego zachował się w nienaruszonym stanie. Stodoła otoczona jest zielonym ogrodem, w którym wiosną kwitną różnobarwne krokusy. Cała działka zajmuje około 1,8 ha (za czasów funkcjonowania młyna 10 ha).
Życie i zagłada.
Wyrestaurowana część stodoły poświęcona została ukazaniu jak żyli i walczyli o przetrwanie andrychowscy Żydzi. W naszym mieście nie ma żadnych pamiątek po tej mniejszości narodowej, prócz tablicy znajdującej się w centrum miasta. Jest to niewątpliwie pomnik ich istnienia, jednak nie mówi nam o tym jak wyglądały ich losy. W muzeum przy ulicy Podgórskiej możemy natomiast znaleźć zbiór świadczący o ich działalności. Umożliwiają one zapoznanie się kulturą tego narodu, tak ściśle związanego z naszym krajem. W kolekcji możemy znaleźć między innymi: nazwiska wszystkich rodzin żydowskich, zamieszkujących niegdyś nasze miasto oraz związane z ich istnieniem rekwizyty takie jak: jarmułki, czy flagi.
Na ścianie pomieszczenia wisi plan getta, które znajdowało się przy ulicach: Szewskiej, Brzegi, Koświtzkiego. Niczemu niewinnych Żydów tłoczono na małej powierzchni i zmuszano do ciężkich prac przy regulacji rzeki Wieprzówki lub wywożono do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. W dobytku właściciela tych wszystkich przedmiotów można znaleźć pewien nietypowy rekwizyt. Posiada on rangę skarbu.
Jest to pamiętnik Ruth Lieblich, która wykorzystując swój olbrzymi talent zaczęła przelewać swoje myśli na papier.
Opisywała w nim swoje codzienne życie: rozterki miłosne, stosunki z przyjaciółmi, a także w poetycki i bardzo realistyczny sposób widoki krajobrazów oraz przyrody. Wiodła normalne, spokojne życie jak każda nastoletnia dziewczynka, jednak los i dla niej był okrutny. W sierpniu 1943 roku, po długim pobycie w getcie została wywieziona do Auschwitz i tam najprawdopodobniej poniosła wraz z rodzicami śmierć. Jej zapiski zostały cudem uratowane i przekazane przez Polaków do Izraela, a stamtąd przywiezione ponownie do Polski i po raz pierwszy tutaj ukazane.
Pozostajemy dłużni Panu Edwardowi Wincentemu Szlagonowi, za to że stworzył tą wystawę. Dziś po 60 latach pozostała niekłamana nostalgia i żal. Brak Icka czy Salci. Brak czegoś co nie możemy zapomnieć choć dziś pamięć ludzka jest krótka i nie zawsze sprawiedliwa. Niszczone są stare solidne meble, maszyny i narzędzia rolnicze. Wszystko to zastępowane jest pseudo- nowoczesnymi sprzętami, które jakby na ironie nazywa się sztuką. Nikt oczywiście nie neguje nowoczesności , a świat i tak idzie do przodu- czy tego chcemy, czy nie. Tylko we wspólnej harmonii łączymy spuściźnie starszych pokoleń z nowoczesnością- mówi. Muzeum etnograficzne ma całkiem inny charakter niż Izba Regionalna, usytuowana w Pałacu Bobrowskich. Według Pana Szlagora przedmioty znajdujące się tam pomimo ogromnej wartości historycznej nie przekazują nam informacji o życiu mieszkańców Gminy Andrychów. Powód ten, bezpośrednio wpłyną na decyzje o stworzeniu muzeum, w którym zwiedzający oprócz wrażeń wzrokowych otrzyma także wspaniałą lekcję historii. Zwiedzająca to miejsce, rodowita Andrychowianka Agnieszka mówi: muzeum to jest ważnym miejscem zarówno pod względem historycznym jak i poznawczym. Zgromadzone w nim osobiste pamiątki właściciela, oprócz tego, iż pokazują nam życie mieszkańców Andrychowa i okolic są ogromną wartością dla współczesnego pokolenia. Nie pozwalają nam zapomnieć o naszej historii. Bardzo podobała mi się także wystawa ukazująca życie Żydów w naszym mieście i naprawdę bardzo dużo się o nich dowiedziałam. Serdecznie zachęcam do odwiedzin tego muzeum gdyż jest ono niezwykle interesujące.
Instytucje odwiedza rocznie 1000 do 1500 osób. Liczba ta jest niezwykle duża, biorąc pod uwagę jego położenie ( peryferie Andrychowa) oraz słabą reklamą tego miejsca. Na spotkanie z kustoszem muzeum należy wcześniej umawiać się telefonicznie. Numer telefonu dostępny jest na stronie internetowej: www.muzeum.andrychow.pl.
Historii trzeba pomóc.
Motto muzeum: "Ratujmy, co się da" powinno przyświecać nam w codziennym życiu. Zadziwiające jest to, jak mówi właściciel z zasłyszanej od kolegi historii, że "jeżeli w Ameryce odnaleziony zostanie zardzewiały gwóźdź mający 50 lat, to od razu otwierają muzeum, gdyż historia ich kraju liczy zaledwie 200 lat." To całkiem inaczej niż u Polaków. Dzieje naszego narodu liczą tysiące lat, a często są zapominane lub spychane na "margines" codziennego życia. Dzieci w szkołach uczą się jej "bo trzeba" i nie zdają sobie sprawy jaka jest naprawdę ważna. Musimy dbać i zachowywać pamiątki po dziejach naszego narodu. Są one naprawdę istotne. Możemy sobie wyobrazić przecież sytuacje, w której takie instytucje jak muzea nie powstawałyby, wtedy pokolenia nie znałyby swojej historii, a co za tym idzie nie wiedziałyby praktycznie skąd się wzięły. Ale tworzyć muzea to jedno, a chęć odwiedzania ich i poznawania swojej kultury to drugie, dlatego głównie od nas zależy czy pamięć o naszym kraju przejdzie w niepamięć, czy będziemy o nią dbać i zachowamy dla przyszłych pokoleń. Miejmy nadzieję, że pojawi się więcej takich wspaniałych ludzi jak Pan Edward Szlagor, którzy będą potrafili tworzyć pomniki historii jakimi są muzea i jednocześnie przypominać nam o naszej przeszłości często zapisanej w antykach.
Przy tym oto okrągłym stole, rodzina Okrzosów i Kusiów podejmowała ważne decyzje dla działalności swojego tartaku.